Artykuły do przedruku

Wraz ze zmniejszeniem znaczenia, jakie Google przywiązywał do linków z katalogów stron, tworzenie artykułów do przedruku stało się jednym z podstawowych technik używanych do pozycjonowania stron www. Niestety. „Content is King” znowu został opacznie zrozumiany przez rzeszę wydawców publikujących wszystko i wszędzie. Co musiało zaowocować większymi problemami.

„Śmieciowej zawartości mówimy NIE!”

Artykuły do przedruku
Artykuły do przedruku

Niestety, artykuły do przedruku są często bardzo różnej jakości – czasami z uwagi na skoncentrowanie się jedynie na wymogach robota wyszukiwarki przy jednoczesnym zignorowaniu potrzeb żywych czytelników, a czasami – ze względu na brak talentu autora. Na przykład tzw. „fake news”, czy bezsensowne publikacje zawierające tzw. „clickbaitowy” tytuł i nic więcej.

Słowem wyjaśnienia. Słowo clickbait powstało z połączenia dwóch angielskich słów: click – kliknięcie i bait – przynęta i oznacza zazwyczaj odnośnik do strony (czasami odnosi się także do nagłówku artykułu, tytułu filmu itp.), który swoją treścią ma zmylić i wprowadzić w błąd użytkownika i sprowokować kliknięcie.

Treść takiego odnośnika zazwyczaj ma niewiele wspólnego z faktyczną treścią strony, do której on prowadzi, a celem jest tylko zwęszenie odwiedzin na stronie, a tym samym przychodów z reklam.

Obecnie w internecie zjawisko clickbaitu jest niezwykle popularne i stosują je zarówno serwisy o podejrzanej reputacji jak i duże firmy krajowe czy międzynarodowe.

Niezależnie od etycznej strony tworzenia „śmieciowej treści” pisanie kiepskich artykułów owocuje często późniejszymi problemami przy próbach ich rzeczywistego zastosowania przy pozycjonowaniu.

W wielu przypadkach bowiem okazuje się, że kiepskie merytorycznie i/lub stylistycznie artykuły są odrzucane przez co lepsze strony internetowe.

Tym samym skazuje to pozycjonera na zamieszczanie tekstów na stronach o niższej jakości i mniejszej wadze dla Google. Owocuje to koniecznością zwiększenia ilości pisanych tekstów i poszukiwania kolejnych stron i blogów, gdzie można byłoby je publikować.

W efekcie – czas, który zaoszczędziliśmy na pisaniu tekstu, stracimy gdzie indziej. Nie mówiąc już o tym, że ponieważ często podpisujemy nasze teksty swoim loginem, imieniem lub nawet nazwą firmy, to nasze „śmieciowe artykuły” niszczą nasz wizerunek.

Oryginalność


Kolejną rzeczą, o której trzeba pamiętać, jest konieczność zachowania oryginalności tekstu. Jeśli nasz tekst jest w jednej połowie skopiowany z Wikipedii, a w drugiej z Onetu, może wyglądać dowolnie dobrze, a Google i tak rozpozna go jako kopię – i od razu wrzuci do wyników uzupełniających. Tym samym tekst taki traci większość swojej siły pozycjonującej.

Tworzenie takich artykułów jest w praktyce stratą czasu także dlatego, że wiele presell pages wprowadza ścisłą selekcję przyjmowanych artykułów, jeśli chodzi o ich oryginalność. Tekst, który już znalazł się (nawet tylko częściowo) w sieci, traci szansę na publikację Tutaj uwaga: większe katalogi artykułów zwracają uwagę bardziej na jakość tekstu, mniejsze na jego oryginalność.

Może być


Jeżeli twój tekst jest dobry, ale zawiera np. fragmenty jakiegoś innego Twojego artykułu, masz większą szansę opublikować go w dużym katalogu, niż w małym! Oczywiście, pierwsza nasuwająca się odpowiedź brzmi „Wszędzie!” Nie jest to jednak tak oczywiste. Otóż Google wprowadza coraz ostrzejszą selekcję wyników wyszukiwania w celu eliminacji tzw. „duplicate content”. Innymi słowy, liczy się przede wszystkim ten artykuł, który został zaindeksowany jako pierwszy, lub ten, do którego podlinkowane są inne kopie tekstu. W praktyce oznacza to, że każda kolejna kopia tekstu, jaką zamieścimy na sieci, jest mniej skuteczna od poprzedniej. W praktyce widać, że najczęściej nie ma sensu umieszczać danego tekstu w więcej niż trzech lub czterech miejscach – tym ważniejsze jest, by zrobić to tam, gdzie artykuł będzie „najsilniejszy”.

Powyższy akapit napisałem trochę niechętnie i z niepewnością. Nie przyjmuj tych zaleceń jako pewnik. Dlaczego? Nie dość testów potwierdzających tezę wykonałem. Niby myśl jest zgodna z artykułami publikowanymi przez Google na platformie https://webmasters.googleblog.com/ i niektórymi artykułami na blogach, ale ta eliminacja przez Google „duplicate content” nie do końca jeszcze sprawnie działa, i raczej ze względu na skalę internetu nigdy nie będzie dobrze działała, to również z tą opcją pierwszej indeksacji nie do końca tak jest. Przykładem niech tu będzie portal, z którym współpracuję – https://10minut.tv i większy lokalny kolega, portal http://www.gp24.pl/. Ileż to razy, pierwsi publikowaliśmy i indeksowaliśmy wiadomość, która, potem, nawet z 1 dniowym opóźnieniem pojawiała się na stronach internetowych Głosu Pomorza. I co. I nic. Tu, bądź pewien, Google wyznaje zasadę – Duży może więcej. I nikt jeszcze z tym nie wygrał.

Jak to jest z tym przedrukiem?


Aby sytuację skomplikować, należy jeszcze zwrócić uwagę na jedną sprawę, czyli przedruk.

Ponieważ większość katalogów artykułów oferuje także webmasterom możliwość przedruku treści na ich stronach internetowych, stwarza to szansę do prawdziwie bezpłatnego pozycjonowania – artykuły do przedruku trafiają zwykle na strony spoza naszego zaplecza, często do serwisów silnie związanych tematycznie z naszym artykułem. Z nawiązką wyrównuje to mniejszą wagę linku związaną z „duplicate content”.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

slupsk.pl - jak nie należy robić strony www urzędu miasta

Whitepress.pl - Spełnione obietnice

Shoper bez informowania swoich klientów dokleja kod na ich stronach